rozmowa
05 października 2007, 13:26
Nie było wcale nerwowo. To coś nowego. Takie tematy zazwyczaj wzbudzały silne emocje. Tym razem spokój. Wymowny można by rzec. Nie wiem, który to już raz rozmawialiśmy o rozstaniu.
Czy sądzisz...? Mnie się wydaje... To nie ma sensu... Jest już za późno...
Zdania powtarzane za każdym razem przy takich rozmowach teraz brzmiały inaczej. Wypowiadane bez emocji. Z rozwagą, z przeciągłym namysłem... To wszystko prawda - to nie ma sensu. Chyba wiemy o tym oboje. Ale też oboje boimy się zrobić kolejny krok. Krok, który w takiej sytuacji powinien być oczywistą konsekwencją. Ja się boję. Wcale nie boję się innego życia. Nawet nie chodzi o rozstanie z Młodym, przecież widywałbym go. Chodzi o poczucie odpowiedzialności. Czuję się za niego odpowiedzialny. Wiem, że byłoby to dla niego traumatyczne przeżycie. Ta świadomość mnie hamuje. Nie jestem zdolny do kolejnego kroku. Boję się.
Dodaj komentarz