sobota - Alicja


Autor: ragar
01 października 2007, 10:13
   Moja szkoła obchodzi jubileusz 60-lecia. Z tej okazji zlot absolwentów i wielka biesiada...
 
    Stałem pochylony nad poręczą. W dole kilkanaście par kręciło się wesoło na parkiecie. Wsród nich ona - Alicja. Urzekła mnie gdy wszedłem do jednej z sal i od razu mnie poznała. Pamiętała moje imię i nazwisko. Szczerze się przy tym ucieszyła...
    Odżyły we mnie na nowo emocje i wspomnienia. Minęło dziewięć lat a za sprawą jednego jej spojrzenia, czy może uśmiechu wszystko wróciło i czułem jakby to było wczoraj. Podobała mi się wówczas. Tak jak nauczycielka uczniowi. Uczyła mnie angielskiego. Młoda dziewczyna po studiach trafiła na klasę trzydziestu dwóch napalonych młodzików. Wśród nich ja. Pamiętam jak wpatrywałem się w jej oczy. Nie zmieniła się wcale. Oczy, dziś otoczone gęstymi, umalowanymi rzęsami - takie same jak wtedy. Przywitaliśmy się i umówili, że wieczorem na wspólnej biesiadzie musimy koniecznie powspominać stare czasy.
    Patrząc na jej ciało falujące w tańcu zastanawiałem się co ja jej powiem. Gdy przestali grać zszedłem na dół i przysiadłem się do jej stolika. Rozmawialiśmy dość długo ale nie pamiętam dokładnie o czym, coś o szkole, coś o pracy o dzieciach i takie tam... Miło się rozmawiało. Myślałem jeszcze o tym, żeby poprosić ją do tańca, ale zabrakło mi odwagi. Podziękowałem grzecznie za rozmowę i poszedłem do swojego dawnego wychowawcy. Dopiero po jakiejś godzince postanowiłem, że nie mogę tak poddawać się nieśmiałości i poprosiłem. Tańczyliśmy powoli. Nasze ciała były blisko siebie, myślę, że zbyt blisko jak na łączące nas relacje (a w zasadzie ich brak). Ale jej to nie przeszkadzało, Miałem wręcz wrażenie, że jej się to podoba. Może nawet tak bardzo jak mnie. Tańczyliśmy i rozmawialiśmy dość długo. Gdy skończyła się muzyka odprowadziłem ją do stolika i... pocałowałem w policzek. Nie wiem dlaczego to zrobiłem... Później, gdy już wychodziła i przyszła się pożagnać pocałowałem ją znowu.
    To był dla mnie bardzo miły wieczór, na tyle miły, że następnego dnia wysłałem jej esemesa z ciepłymi pozdrowieniami. Odpisała równie ciepło. Ech... może zaproszę ją kiedyś na kawę, przydałaby mi się lekcja angielskiego ;)
stay-away
01 października 2007
No no no...
Nauki nigdy za wiele :)

Dodaj komentarz