01 października 2007, 09:53
Piątkowy wieczór spędziłem z kolegami. Miło gawędziliśmy do późna w Maćka biurze. Roberta ostatnio widziałem na ślubie tego pierwszego więc mieliśmy sobie sporo do powiedzenia. Siedzieliśmy do pierwszej w nocy. Zdrowo podchmielony wróciłem do domu i postanowiłem wyprowadzić psa. Olga i Młody spali już. To był dość długi spacer. Lubię noc. Panuje wtedy spokój. Przechadzałem się wzdłuż ulicy i rozmyślałem nad naszą ostatnią rozmową. Rozmową z NIĄ. Alkohol wypędził ze mnie obawy i lęk. Nie czułem już tej nieśmiałości co wtedy. Dziwiłem się nawet samemu sobie, że postąpiłem tak zachowawczo. Tak już jest z alkoholem. Chłód nocy nie przeszkadzał mi wcale. Przed wyjściem wziąłem paczkę elemów, zakupionych przed południem. Wypaliłem może ze dwie fajki i mnie zmuliło.
Przed zaśnięciem myślałem jeszcze o NIEJ...