Archiwum październik 2007


grób
Autor: ragar
31 października 2007, 15:08
    Nie odwiedzę tego grobu także w tym roku. Zastanawiałem się nad tym i stwierdziłem, że jeśli to zrobię, to nie pierwszego listopada. Nie wtedy gdy wszyscy pamiętają, gdy na cmentarzach są tłumy. Pojadę tam w innym dniu. Odszukam grób i... nie wiem co wtedy zrobię. Gdybym wierzył pewnie bym się pomodlił.
zakupy
Autor: ragar
31 października 2007, 14:00
    Wczoraj w wielkim pośpiechu przemierzałem sklepy. Miałem zamiar zainwestować w nowe okrycie wierzchnie. W końcu zima za pasem trzeba się przygotować, nie? Późno już było a sklepów sporo. Gnałem więc co sił w nogach by się uszczęśliwić nowym nabytkiem. Niestety, gdy kasy brakuje widzę w sklepach mnóstwo rzeczy. Gdy kasę mam wszystko jakoś nagle znika. Cztery sklepy oblatałem i nic. Zazwyczaj w drugim już coś kupuję bo mnie wygibasy w ciasnych przymierzalniach nie rajcują. Porażka. Wychodząc z przybytku konsumpcji zauważyłem jeszcze jeden sklep, ostatnią szansę by sprawę załatwić i nie wracać do niej następnego dnia. Rzutem na taśmę udało mi się znaleść to czego szukałem. Gdy wchodziłem do sklepu była już 20:55. No ale zdążyłem. Wybrałem, Kupiłem. Wychodzę. Sklep był już nieczynny a przeuprzejma pani była łaskawa zsunąć do połowy metalową kratę jako widoczny sygnał dla innych klientów, aby nie zaszczycali sklepu już swymi wizytami.
    Wychodząc zaglądałem do reklamówki i nagle coś mnie pieprznęło centralnie w czoło. Gdy się zorientowałem gdzie jestem i co się stało Olga i Młody pokładali się już ze śmiechu. Siedząc otępiały na podłodze zauważyłem, że nade mną jest krata, od której właśnie przed chwilą się odbiłem. Tak... ubaw po pachy... :D Zakupiony ciuch okupiłem dodatkowo wielkim guzem na czole.
swobodny przepływ myśli
Autor: ragar
30 października 2007, 16:28
    Wczoraj znów zadzierałem głowę do góry i spoglądałem na przeciwległy blok. Jakbym miał szansę JĄ dostrzec. Wciąż zaprząta moje myśli, wciąż pamiętam JEJ słowa i tęsknię. Wieczory to chwile gdy mogę się wyciszyć. Życie w pośpiechu, coś czego nigdy nie rozumiałem i wręcz pogardzałem stało się także i moim udziałem. Chęć sprostania oczekiwaniom gna mnie i poświęcam się prawie całkowicie pracy. Po powrocie do domu zastanawiam się po co tak gonić. To jest na szczęście przejściowe, już dziś widzę, że mam większy luz. Przez ten pośpiech jeszcze bardziej doceniam chwile spędzone na swobodnym rozmyślaniu. Lubię te chwile i wolę być wtedy sam. Późnym wieczorem wychodzę z domu, zabieram psa i spacerujemy sobie. Nigdy bym nie przypuszczał, że taka prosta i drobna rzecz może dać tyle radości. Oczywiście w większym czy mniejszym stopniu gnam za dobrami materialnymi. Zawsze miło coś sobie kupić. Sobie albo komuś ;). Jednak to, co naprawdę daje radość jest we mnie. Miło mieć świadomość samowystarczalności. W najgorszym razie zatopię się w marzeniach. Niczego więcej mi nie trzeba.
    Dziś Karolina była ostani raz u nas w pracy. Przechodzi do innej firmy i przyniosła ciasto na pożegnanie. Jest bardzo pociągająca, nigdy nie zwracałem na to uwagi i widać to był błąd. Usiadłem obok niej i nie przepuszczałem żadnej okazji by zbliżyć się do jej ciała. Po trzech porcjach ciasta i dwóch kawach, co przekłada się na jakieś półtorej godziny ucałowałem ją sredecznie. Trzymałem ją przy tym za ramiona i... talię a w zasadzie biodro. Czemuż nie aplikowac sobie takich drobnych przyjemności z ładnymi kobietami. Przypomniała mi się pewna zabawna sytuacja. Byłem w jednym biurze z E. i Dagmarą. Obie chciały mi coś wytłumaczyć i osaczyły mnie z dwóch stron jednocześnie. Obie mają okazałe biusty i przybliżając się coraz bardziej, obie, niemal jednocześnie przytknęły piersi do mych ramion. Myślałem, że od razu się odsuną ale nie, trwały tak chwilkę, do czasu aż skończyły tłumaczyć. Ich wysiłek okazał się daremny bo ja wcele nie wiedziałem o czym one mówią. Nie myślałem już o tym.
    Czasem mały gest albo uśmiech potrafią zmienić humor. Szkoda, że Olga tego nie wie. Jej ulubionym zajęciem jest zamartwianie się i użalanie nad własnym losem. Wiem, że ma powody. Niektóre z tych powodów związane są ze mną inne nie. Każdy ma jakieś przykre wspomnienia. Takie ciężarki, których dźwiganie okazuje się czasem bardzo trudne. Tylko po co cały czas nad tym deliberować. Może i potrafiłbym jej pomóc, pocieszyć, utulić... ale po takim czasie ciągłego biadolenia mam już tego dość.
    Pierwszy listopada jest dla mnie trudnym dniem. Nie daję tego po sobie poznać ale w tym czasie wdzierają mi się w głowę natrętne myśli. Jest jeden grób, którego jeszcze nigdy nie odwiedziłem. Minęło 11 lat a ja nie jestem jeszcze na to gotowy. Jeszcze nie.
analiza
Autor: ragar
29 października 2007, 12:30
    Nieoczekiwane zbliżenie, do jakiego doszło ostatnio między mną i Olgą zaowocowało całkiem przyzwoitą sesją zdjęciową z nią w roli głównej. Bardzo jestem z tego zadowolony, bo od dawna chodziło mi to po głowie ale do tej pory spotykało się ze stanowczym sprzeciwem. Sądzę, że mógłbym rozwijać to zamiłowanie. Brakuje jednak trochę wyposażenia. Muszę przekalkulować listę inwestycji i zobaczę co da się zrobić.
    Za oknem coraz zimowiej. Chodniki i ulice usłane są liśćmi. Wyzbywam się emocji i na chłodno analizuję swoje położenie. Doszedłem do ciekawych wniosków. Mam zadatki na poligamistę. Ewentualnie mógłbym przeprowadzić się do jednego z krajów arabskich i założyć harem. Zawsze sądziłem, że moja podatność na kobiece wdzięki jest największa wiosną. Okazuje się jednak, że jesienią kobietki też wpływają na mnie bardzo mocno. Popadam w stany wstępnego zauroczenia i fascynacji. Przy czym każdy przypadek jest inny. Są momenty gdy uczucie gwałtownie ogarnia całą moją świadomość. W oka mgnieniu ścina z nóg i nie daje się podnieść przez kilka dni. Tak było z Alicją. Są także przypadki gdy uczucie powolutku kiełkuje. Najpierw nieśmiało próbuje się przebić przez zmarzniętą, zakrzepłą glebę, by po pewnym czasie osiągnąć okazałe rozmiary. Jest także cała masa drobnych fascynacji. Krótkotrwałych uniesień, które mijają po kilku chwilach. Może nie warto nawet o nich wspominać ale rzetelna analiza nie powinna pomijać niczego.
    Na tego typu doznania nakłada się sieć zobowiązań i poczucia odpowiedzialności za własne czyny. Gdy odfiltruję wszystko co nieistotne zawsze pozostaje to samo. Żona, syn i... pragnienie, którego nie jestem w stanie zaspokoić. Pragnienie to ma różne twarze. Ostatnio skonkretyzowało się do zaledwie dwóch. Dwie twarze, dwie urocze osobowości i jedno pragnienie. Jak to pogodzić?
noc
Autor: ragar
26 października 2007, 13:41
    Co za czasy, po godzinach zostaję by spłodzić parę zdań. Tydzień był ciężki, pod wieloma względami. Zawodowo niezwykle intensywny. Emocjonalnie bardzo bogaty a i jeśli idzie o doznania cielesne całkiem obfity. Na szczęście te ostatnie miały zdecydowanie przyjemny charakter. Olga przechodzi jakąś metamorfozę. Jej zainteresowanie moją osobą jest wręcz rekordowe. Nie żebym narzekał z tego powodu ale robię się podejrzliwy. Zastanawiam się o co może w tym chodzić. Korzystam przy tym i harcuję sobie wesoło z jej pięknym ciałem. Wczoraj jednak przeszła samą siebie. Takiej Olgi nie znałem. Nawet nieco się wystraszyłem tak mnie z tropu zbiła swoim zachowaniem. Było przyjemnie. Jak nigdy przedtem. Gdyby była taka jeszcze rok temu byłbym w siódmym niebie. Teraz to tylko wspaniały seks... Próbowałem odnaleść w sobie emocje i uczucia, jakie kiedyś towarzyszyły mi w takich chwilach. Nie znalazłem. Olga jest piękna, jej ciało cudowne i czerpię z niego tyle rozkoszy ile tylko się da. Nie ma w tym jednak tego przejęcia, uniesienia i uczucia co dawniej. Chciałem, naprawdę chciałem połączyć rozkosz z czymś więcej... Choć niezwykle przyjemny, był to jednak tylko seks.
    Moje emocje, uczucia i pragnienia uleciały. Błąkają sie teraz w bliżej nie okreslonym miejscu czekając na... nie wiadomo na co.
    W nocy wyszedłem na balkon i rozmyślałem. Kładłem spać moje muzy. Życzyłem im dobrej nocy i spokojnych snów. Tuliłem czule i układałem je do snu. Całowałem delikatnie w usta i szeptałem do uszka zaklęcia żeby odgonić nocne mary. Moje muzy... ONA i Alicja. Zasnąłem razem z nimi.
skrót informacji
Autor: ragar
23 października 2007, 17:16
    Znów się wszystko popieprzyło. Przez tydzień było dobrze i dziś na nowo. Olga znów w jakieś doły wpadła i nic tylko by rozmawiała. Już nie mogę czasem tego wytrzymać. Normalnie w dupie ma wszystko co ze mną związane a teraz jej się na rozrachunki wzięło. W sumie sam sobie jestem winien. Przechwyciła esemesa do Alicji, powinienem był uważać bardziej. Ale z drugiej strony nic takiego nie pisałem, dlaczego więc od razu usuwać. Ładnie skleciłem parę zdań więc zostawiłem jako przykład radosnej twórczości. Bardziej chyba ją dotknęło to, że w ogóle piszę a nie treść. Zresztą sam nie wiem. Kokieteryjny był ponoć ten esemes... i wylewny. To znaczy, że dobrze napisałem bo właśnie takiego chciałem jej wysłać ;) Zobaczymy jak się sprawy potoczą. Nic na siłę.
    Cały dzień zapierdzielałem dziś jak mały samochodzik. Firma moja żywicielka wyróżniona jest certyfikatem jakości ISO. Co roku jesteśmy więc auditowani i właśnie niedługo ma to znów nastąpić. Ile z tym roboty to mi się w pale wcześniej nie mieściło... i po co? Na poprzednim stanowisku łykałem taki audit na śniadanko i nawet się przy tym nie krzywiłem. Teraz? Krwawica...
    Myśłałem wczoraj całe popołudnie i wieczór. Rozmowa z NIĄ potoczyła się jakoś tak, że pobudziła wyobraźnię i nie mogłem już przestać. Zagłębiałem się tylko i wyobrażałem jak by mogło być.
spacer
Autor: ragar
19 października 2007, 09:38
    Jutro impreza. Spotkam się ze znajomymi Olgi. Wino, gitary i śpiew. Lubię te spotkania. Nie ma w nich żadnego erotyzmu ale przecież nie samym seksem człowiek żyje... podobno ;). Wcześniej prawdopodobnie będę musiał się wziąć za sprzątanie. Nieobecność pani domu daje się już we znaki. Mimo mnóstwa wolnego czasu zabrakło motywacji, by na bieżąco sprzątać i zmywać. I tak nie najgorzej sobie z Młodym radzimy. Pamiętamy o wszystkich posiłkach, w tym jeden ciepły - to podobno ważne. Podgrzewam więc posiłek w kuchence bardzo starannie. Rano śniadanie i sok do szkoły. Wieczorem pełna dowolność :). Wczoraj zabrałem Młodego do fajnej restauracji. Bywałem tam już wcześniej ale Młody chyba pierwszy raz. W lokalu zawsze była profesjonalna obsługa i tak jak sądziłem zrobiła na Młodym wrażenie. Kelner miłym, ciepłym głosem zaprosił nas do stolika. Do Młodego zwracał się per "Pan" - ale mu się gęba rozjechała gdy to usłyszał. Oczywiście pomógł mu usiąść po czym podając kartę zapytał: "czy Pan potrafi już czytać? Jestem pewien, że tak".
    Pogadliśmy sobie jak ojciec z synem. Pomyślałem sobie, że gdybym się z Olgą rozstał to pewnie z Młodym często odwiedzałbym takie lokale. Tak to bywa gdy tatusiowie biorą swe pociechy na łykend w ustalonych przez sąd porach... Wolałbym tego uniknąć i to chyba jest dla mnie w tej chwili najważniejsze. Po solidnej porcji gorącej czekolady i znakomitego ciasta poszliśmy dalej spacerować. Młody oczywiście zauważył, że zostawiłem więcej pieniędzy niż wynikałoby to rachunku. Wytłumaczyłem mu czym jest napiwek i że należy go zostawiać jesli obsługa jest tak miła. Niech się chłopak uczy, mnie też kiedyś ojciec uczył takich rzeczy.
trzy dni
Autor: ragar
17 października 2007, 14:06
    Olga jak co roku wyjeżdża na parę dni. Zostajemy z Młodym sami. Będę miał sporo czasu, by się zastonawić nad swoim małżeństwem. Wciąż nachodzą mnie różne myśli i pomysły. W głowie rodzą się różne wersje wydażeń. Zastanawiam się nad konsekwencjami, nad możliwościami, nad perspektywami. Czasem chciałbym zacząć wszystko od nowa ale nie utracić tego co dla mnie cenne. To niemożliwe.
    Czuję się ograniczony. Nie mam takiej swobody jaką bym chciał mieć. Nie mam też żadnego celu, sięgającego w przyszłość dalej niż na najbliższe kilka lat. Krótko mówiąc mam się nad czym zastanawiać. Muszę też pamiętać o zaopatrzeniu...
pewna myśl
Autor: ragar
16 października 2007, 14:24
    Ta myśl wkradła mi się do głowy bardzo dyskretnie. Niezauważalnie wypełniła moją świadomośc i wypłynęła na wierzch wczoraj wieczorem. Paliłem na balkonie. Olga oglądała teatr telewizji. Ciekawy spektakl. Wciągnął mnie na chwilkę. Patrzyłem na nią. Siedziała spokojnie, wpatrzona w telewizor. Wtedy własnie uświadomiłem sobie, że jej nie kocham. Tak po prostu.
    Wypaliłem jeszcze jednego papierosa i wróciłem do domu. W sumie nic się nie zmieniło.
fotograficznie
Autor: ragar
16 października 2007, 09:17

Moje miasto

 

 Widok z balkonu

esemes
Autor: ragar
12 października 2007, 12:53
    Wczoraj o 9:15 otrzymałem esemesa. Zarobiony byłem i nie zauważyłem. Dopiero ok 12 odczytałem i... ścieło mnie trochę. Od Alicji. Nie spodziewałem się. Po szkolnym jubileuszu przez parę dni byłem pod jej wrażeniem. Targały mną uczucia graniczące z namiętnością. Postanowiłem sobie, że odezwę się pod pretekstem życzeń z okazji dnia nauczyciela. A tu proszę. Ona pisze, i w dodatku co pisze? że wraca wspomnieniami do imprezy, że to ludzie a nie miejsca tworzą wspomnienia, że chciałaby cofnąć czas na ten jeden taniec... Odpisałem od razu.
    Nie mogłem już myśleć o niczym innym. Całe popołudnie zastanawiałem się co robić. Wypaliłem sporo fajek na balkonie, wyobrażając sobie spotkanie z nią. Bardzo chciałbym się z nią spotkać i chyba to zrobię. Zaproszę na kawę.
stabilizacja / stagnacja
Autor: ragar
09 października 2007, 16:14
    Na wschodzie bez zmian. Osiągnieta niedawno stabilizacja utrzymuje się. Jest jeszcze bardzo krucha ale z każdym dniem krzepnie i nabiera trwałości. Oboje wiemy, że nie tak łatwo coś z tym zrobić. Oboje boimy się radykalnych rozwiązań. Wydaje mi się też, że oboje mamy drzemiącą gdzies nadzieję, że wszystko się ułoży. Może nasze życie nie bedzie bajką, wymarzoną sielanką, ale będzie dobrze. W gruncie rzeczy chyba się kochamy.
rozmowa
Autor: ragar
05 października 2007, 13:26
    Nie było wcale nerwowo. To coś nowego. Takie tematy zazwyczaj wzbudzały silne emocje. Tym razem spokój. Wymowny można by rzec. Nie wiem, który to już raz rozmawialiśmy o rozstaniu.
 
Czy sądzisz...? Mnie się wydaje... To nie ma sensu... Jest już za późno...
 
Zdania powtarzane za każdym razem przy takich rozmowach teraz brzmiały inaczej. Wypowiadane bez emocji. Z rozwagą, z przeciągłym namysłem... To wszystko prawda - to nie ma sensu. Chyba wiemy o tym oboje. Ale też oboje boimy się zrobić kolejny krok. Krok, który w takiej sytuacji powinien być oczywistą konsekwencją. Ja się boję. Wcale nie boję się innego życia. Nawet nie chodzi o rozstanie z Młodym, przecież widywałbym go. Chodzi o poczucie odpowiedzialności. Czuję się za niego odpowiedzialny. Wiem, że byłoby to dla niego traumatyczne przeżycie. Ta świadomość mnie hamuje. Nie jestem zdolny do kolejnego kroku. Boję się.
przemyślenia i refleksje
Autor: ragar
01 października 2007, 14:30
    W moim życiu ostatnio pojawia coraz więcej uczuć i emocji. W większości są to miłe doświadczenia. Cieszę się, bo dzięki nim poniekąd poznaję samego siebie, swoje reakcje, walczę ze swoimi słabościami.
    W pewnym sensie stoję na rozdrożu. W ubiegłym tygodniu wyobraziłem sobie rozstanie z Olgą. O dziwo nie zrobiło to na mnie wielkiego wrażenia. Czasem zadaję sobie pytanie co mnie przy niej trzyma? Czym jestem z nią związany? Jedną taką rzeczą, takim węzłem, trzymający mnie przy niej jest na pewno świadomość, że ona była przy mnie w najtrudniejszym w mym życiu momencie. Byłem wtedy młody i nie doceniałem tego w pełni. Teraz wiem, że dla niej nie było to łatwe, a mimo to murem stanęła za mną. Jestem jej za to wdzięczny. Tylko czy to wystarczy? Jeszcze miesiąc temu powiedziałbym, że w zasadzie nie mam wątpliwości, że wiem czego chcę - teraz nie wiem już nic...
    Najwygodniej jest zostawić wszystko po staremu. Uczucia, emocje - to wszystko przeminie, opadnie jak liście z drzew. Czy warto więc się nimi kierować? Z racjonalnego punktu widzenia nie ma to sensu ale ja nie potrafię ich tak całkowicie zignorować. Myślę o NIEJ... myślę też o Alicji. Obie są jakimś synonimem innego życia. Życia, w którym nie tłumi się uczuć i emocji. Spontanicznych gestów, nie wystudiowanych póz ale szczerych odruchów. Takiego życia w gruncie rzeczy pragnę.
    Czy z Olgą mogę tak żyć? Muszę sobie na to pytanie odpowiedzieć. 
sobota - Alicja
Autor: ragar
01 października 2007, 10:13
   Moja szkoła obchodzi jubileusz 60-lecia. Z tej okazji zlot absolwentów i wielka biesiada...
 
    Stałem pochylony nad poręczą. W dole kilkanaście par kręciło się wesoło na parkiecie. Wsród nich ona - Alicja. Urzekła mnie gdy wszedłem do jednej z sal i od razu mnie poznała. Pamiętała moje imię i nazwisko. Szczerze się przy tym ucieszyła...
    Odżyły we mnie na nowo emocje i wspomnienia. Minęło dziewięć lat a za sprawą jednego jej spojrzenia, czy może uśmiechu wszystko wróciło i czułem jakby to było wczoraj. Podobała mi się wówczas. Tak jak nauczycielka uczniowi. Uczyła mnie angielskiego. Młoda dziewczyna po studiach trafiła na klasę trzydziestu dwóch napalonych młodzików. Wśród nich ja. Pamiętam jak wpatrywałem się w jej oczy. Nie zmieniła się wcale. Oczy, dziś otoczone gęstymi, umalowanymi rzęsami - takie same jak wtedy. Przywitaliśmy się i umówili, że wieczorem na wspólnej biesiadzie musimy koniecznie powspominać stare czasy.
    Patrząc na jej ciało falujące w tańcu zastanawiałem się co ja jej powiem. Gdy przestali grać zszedłem na dół i przysiadłem się do jej stolika. Rozmawialiśmy dość długo ale nie pamiętam dokładnie o czym, coś o szkole, coś o pracy o dzieciach i takie tam... Miło się rozmawiało. Myślałem jeszcze o tym, żeby poprosić ją do tańca, ale zabrakło mi odwagi. Podziękowałem grzecznie za rozmowę i poszedłem do swojego dawnego wychowawcy. Dopiero po jakiejś godzince postanowiłem, że nie mogę tak poddawać się nieśmiałości i poprosiłem. Tańczyliśmy powoli. Nasze ciała były blisko siebie, myślę, że zbyt blisko jak na łączące nas relacje (a w zasadzie ich brak). Ale jej to nie przeszkadzało, Miałem wręcz wrażenie, że jej się to podoba. Może nawet tak bardzo jak mnie. Tańczyliśmy i rozmawialiśmy dość długo. Gdy skończyła się muzyka odprowadziłem ją do stolika i... pocałowałem w policzek. Nie wiem dlaczego to zrobiłem... Później, gdy już wychodziła i przyszła się pożagnać pocałowałem ją znowu.
    To był dla mnie bardzo miły wieczór, na tyle miły, że następnego dnia wysłałem jej esemesa z ciepłymi pozdrowieniami. Odpisała równie ciepło. Ech... może zaproszę ją kiedyś na kawę, przydałaby mi się lekcja angielskiego ;)