Archiwum 01 października 2007


przemyślenia i refleksje
Autor: ragar
01 października 2007, 14:30
    W moim życiu ostatnio pojawia coraz więcej uczuć i emocji. W większości są to miłe doświadczenia. Cieszę się, bo dzięki nim poniekąd poznaję samego siebie, swoje reakcje, walczę ze swoimi słabościami.
    W pewnym sensie stoję na rozdrożu. W ubiegłym tygodniu wyobraziłem sobie rozstanie z Olgą. O dziwo nie zrobiło to na mnie wielkiego wrażenia. Czasem zadaję sobie pytanie co mnie przy niej trzyma? Czym jestem z nią związany? Jedną taką rzeczą, takim węzłem, trzymający mnie przy niej jest na pewno świadomość, że ona była przy mnie w najtrudniejszym w mym życiu momencie. Byłem wtedy młody i nie doceniałem tego w pełni. Teraz wiem, że dla niej nie było to łatwe, a mimo to murem stanęła za mną. Jestem jej za to wdzięczny. Tylko czy to wystarczy? Jeszcze miesiąc temu powiedziałbym, że w zasadzie nie mam wątpliwości, że wiem czego chcę - teraz nie wiem już nic...
    Najwygodniej jest zostawić wszystko po staremu. Uczucia, emocje - to wszystko przeminie, opadnie jak liście z drzew. Czy warto więc się nimi kierować? Z racjonalnego punktu widzenia nie ma to sensu ale ja nie potrafię ich tak całkowicie zignorować. Myślę o NIEJ... myślę też o Alicji. Obie są jakimś synonimem innego życia. Życia, w którym nie tłumi się uczuć i emocji. Spontanicznych gestów, nie wystudiowanych póz ale szczerych odruchów. Takiego życia w gruncie rzeczy pragnę.
    Czy z Olgą mogę tak żyć? Muszę sobie na to pytanie odpowiedzieć. 
sobota - Alicja
Autor: ragar
01 października 2007, 10:13
   Moja szkoła obchodzi jubileusz 60-lecia. Z tej okazji zlot absolwentów i wielka biesiada...
 
    Stałem pochylony nad poręczą. W dole kilkanaście par kręciło się wesoło na parkiecie. Wsród nich ona - Alicja. Urzekła mnie gdy wszedłem do jednej z sal i od razu mnie poznała. Pamiętała moje imię i nazwisko. Szczerze się przy tym ucieszyła...
    Odżyły we mnie na nowo emocje i wspomnienia. Minęło dziewięć lat a za sprawą jednego jej spojrzenia, czy może uśmiechu wszystko wróciło i czułem jakby to było wczoraj. Podobała mi się wówczas. Tak jak nauczycielka uczniowi. Uczyła mnie angielskiego. Młoda dziewczyna po studiach trafiła na klasę trzydziestu dwóch napalonych młodzików. Wśród nich ja. Pamiętam jak wpatrywałem się w jej oczy. Nie zmieniła się wcale. Oczy, dziś otoczone gęstymi, umalowanymi rzęsami - takie same jak wtedy. Przywitaliśmy się i umówili, że wieczorem na wspólnej biesiadzie musimy koniecznie powspominać stare czasy.
    Patrząc na jej ciało falujące w tańcu zastanawiałem się co ja jej powiem. Gdy przestali grać zszedłem na dół i przysiadłem się do jej stolika. Rozmawialiśmy dość długo ale nie pamiętam dokładnie o czym, coś o szkole, coś o pracy o dzieciach i takie tam... Miło się rozmawiało. Myślałem jeszcze o tym, żeby poprosić ją do tańca, ale zabrakło mi odwagi. Podziękowałem grzecznie za rozmowę i poszedłem do swojego dawnego wychowawcy. Dopiero po jakiejś godzince postanowiłem, że nie mogę tak poddawać się nieśmiałości i poprosiłem. Tańczyliśmy powoli. Nasze ciała były blisko siebie, myślę, że zbyt blisko jak na łączące nas relacje (a w zasadzie ich brak). Ale jej to nie przeszkadzało, Miałem wręcz wrażenie, że jej się to podoba. Może nawet tak bardzo jak mnie. Tańczyliśmy i rozmawialiśmy dość długo. Gdy skończyła się muzyka odprowadziłem ją do stolika i... pocałowałem w policzek. Nie wiem dlaczego to zrobiłem... Później, gdy już wychodziła i przyszła się pożagnać pocałowałem ją znowu.
    To był dla mnie bardzo miły wieczór, na tyle miły, że następnego dnia wysłałem jej esemesa z ciepłymi pozdrowieniami. Odpisała równie ciepło. Ech... może zaproszę ją kiedyś na kawę, przydałaby mi się lekcja angielskiego ;)
piątek - ONA
Autor: ragar
01 października 2007, 09:53
    Piątkowy wieczór spędziłem z kolegami. Miło gawędziliśmy do późna w Maćka biurze. Roberta ostatnio widziałem na ślubie tego pierwszego więc mieliśmy sobie sporo do powiedzenia. Siedzieliśmy do pierwszej w nocy. Zdrowo podchmielony wróciłem do domu i postanowiłem wyprowadzić psa. Olga i Młody spali już. To był dość długi spacer. Lubię noc. Panuje wtedy spokój. Przechadzałem się wzdłuż ulicy i rozmyślałem nad naszą ostatnią rozmową. Rozmową z NIĄ. Alkohol wypędził ze mnie obawy i lęk. Nie czułem już tej nieśmiałości co wtedy. Dziwiłem się nawet samemu sobie, że postąpiłem tak zachowawczo. Tak już jest z alkoholem. Chłód nocy nie przeszkadzał mi wcale. Przed wyjściem wziąłem paczkę elemów, zakupionych przed południem. Wypaliłem może ze dwie fajki i mnie zmuliło.
    Przed zaśnięciem myślałem jeszcze o NIEJ...
czwrtek - film
Autor: ragar
01 października 2007, 09:44
    Nie napiszę wiele. Podatny jestem na tego typu obrazy. Film Katyń kolejny raz zmusił mnie do zastanowienia się nad okrucieństwem. To są rzeczy, które mnie przerażają. Tej nocy nie mogłem spać.