W piątek poszedłem na imprezkę zakładową. Takie spotkanie integracyjne. W ostatniej chwili zdecydowaliśmy z Olgą, że idziemy razem. Byłem jedyny, który przyprowadził osobę towarzyszącą. Zapowiadało się ciekawie. Zarezerwowany lokal, niezłe żarcie, muzyka puszczana ze sprzętu nagłaśniającego i oczywiście dużo wódy. O muzykę zadbał mój kumpel, obiecałem mu, że zostanę do końca i pomogę mu pozwijać sprzęt. Ta decyzja okazała się zgubna w skutkach, ale po kolei. Już przed kolacją wypiłem kilka kieliszków więc humorek dopisywał. Później, już lekko wstawieni wyskoczyliśmy z Olgą na parkiet. Nie powiem, że tańczyliśmy bo nie wiem czy moje niezgrabne wygibasy można nazwać tańcem. W każdym razie bawiliśmy się świetnie. Czas upływał miło na kolejnych toastach. Młode dziewuszki kręciły zgrabnymi tyłeczkami i potsząsały biustami. Do młodych dziewuszek zaliczam także moją Olgę ;)
Niestety po północy Olga stwierdziła, że zaczęła ją boleć głowa i jest to niechybnie migrena. Szybko zwinęła się do domu a ja zostałem. Postanowiłem, że nie będę wyrywał do tańca innych kobitek i posiedziałem z kumplem Marianem za konsolą. Urżnęliśmy się przy tym zdrowo. Właściwie pamiętam wszystko, przynajmniej tak mi się wydaje, oprócz powrotu do domu. Następnego dnia dowiedziałem się, że na koniec odtańczyłem ostatni taniec, tzw wleczonego. Dwaj inni kumple odprowadzili nas do domów. Tu w zasadzie można by zakończyć relację z imprezki gdyby nie telefon w sobotnie przedpołudnie. Dzwonił Marian. Zaproponował bym przyszedł do niego na piwko, które jak wiadomo jest najlepszym lekarstwem na kaca. Tak też uczyniłem. Pół soboty przesiedziałem u niego, Wypiliśmy po parę piw i dolegliwości z poprzedniego wieczora nie doskwierały już tak bardzo. Gawędziliśmy przy tym sympatycznie, również z jego dziewczyną - Angielką.
Do całego opisu sytuacji nie pasuje tylko jedno: Olga nie miała do mnie najmniejszych pretensji za stan w jakim wróciłem do domu ani nawet o to, że następnego dnia poszedłem chlać dalej. Może to dlatego, że na imprezę poszliśmy razem i widziała, że nie oglądam się za innymi kobietami. Swoją drogą nie jestem pewien jak zachowałbym się gdybym poszedł sam. Było kilka kobiet, do których mam słabość. Była Amelia, obie Dagmary, nie było za to E. Ciekawe dlaczego..? Była natomiast pani Ewa. Kobieta dużo starsza ode mnie, do niej też kiedyś miałem słabość. Nie wiem w sumie dlaczego tak mi w oko wpadła, zawsze się do niej uśmiecham. Na imprezie wyglądała uroczo i chyba wpadła też w oko głównemu prezesowi ;).
Cała ta impreza i to co było później jakoś tak mnie podbudowało. Może rzeczywiście z Olgą da się wszystko poukładać. W sumie od dawna się nie kłócimy i wszystko jest dobrze. Zauważyłem nawet, że czasem łatwiej nam się rozmawia, także na te trudne, dzielące nas tematy. Olga wie, że pani Ewa mi się podobała. Kiedyś nie zniosłaby jej obecności w tym samym pomieszczeniu. Teraz widzę, że przyjmuje to bez emocji, może dlatego, że wie już teraz doskonale jak bardzo ona sama mi się podoba. Może w końcu to dostrzegła. To dobrze rokuje naszemu małżeństwu. Widząc to zupełnie inaczej patrzę na inne kobiety. Owszem, doceniam ich wdzięki i urodę ale nie patrzę już jak na potencjalne kochanki. Mam swoją kochankę.