09 listopada 2007, 11:41
Pięknie pada. Krople rysują ukośne ślady na szybach i dźwięczą o blaszane parapety. Siedzę sobie w pracy. Dziś względny luzik. Prezesi wyjechali na szkolenie... tak, znam ja te "szkolenia". Moja szefowa też miała jechać ale została. Pilnuje swojej trzodki, by całkowicie nia osiadła na laurach podczas takiego bezkrólewia. Jej wysiłek jednak idzie na marne. Nie mam zamiaru dziś się zagłębiać w obowiązku służbowe. Poczyniłem starania by należycie ukryć swoje dzisiejsze nieróbstwo. Działania pozoracyjne są niezwykle istotne!
Wczoraj wieczorem wyszedłem półnagi na balkon. Przez pierwsze minuty nie czułem zimna. Rozgrzewała mnie solidna porcja czerwonego słodkiego wina. Pomyślałem sobie, że dobrze byłoby napisać do NIEJ. Kto wie? Może znajdę jeszcze dziś wenę i spiszę kilka zdań, które przyszły mi wczoraj na myśl... wczoraj na balkonie.