14 listopada 2007, 14:14
W sumie dzień jak codzień. Nic. Żadnego przełomu, żadnego zwrotu akcji. Siedzę tu gdzie zwykle, robię to co zawsze, myślę o tym co zazwyczaj. Sytuacja rodzinna w miarę unormowana. W pracy jakoś ogarnąłem wszystko do kupy. Nie żybym nie miał co robić ale wszystkie pilne sprawy nie są na tyle pilne, by nie mogły poczekać do jutra. Siedzę, popijam kawkę i patrzę tępo w onko albo w monitor.
Nie mam ostatnio bodźców, które zmusiłyby mnie do zastanowienia się nad sobą. Trwam więc w takim stanie i nie zważam na to co mnie otacza. Owszem, czasem przemknie mi przez głowę myśl szalona. Pokusa by wszystkim pieprznąć i zrobić coś zwarjowanego. Czasem jakaś niewiasta wpadnie w oko i pobudza wyobraźnię do tworzenia wybujałych fantazji. Generalnie jednak mogę chyba powiedzieć, że się emocjonalnie ustatkowałem. Wszystko przycichło, jakby skryte nieprzepuszczalną zasłoną. Moje emocje zapadły w zimowy sen. Okryte białym puchem zaczekają na kolejną erupcję.
Skoro o niewiastach mowa to muszę powiedzieć, że u Amelii dostrzegam pewną przemianę. Stała się ostatnio jakby nieco śmielsza. Pewnie małżeństwo jej służy. Już nie przemierza korytarzy ze spuszczoną głową. Patrzy przed siebie z zadowolonym wyrazem twarzy. Jak zwykle uśmiecham się do niej gdy się mijamy. Gdy idziemy w jednym kierunku zagaduję niezobowiązująco. Zmieniła troszkę fryzurę. Jast jakaś taka... nie wiem, pogodniejsza? Ech... co też ten jej mąż musi z nią wyrabiać - chętnie bym się przyłączył ;)