12 grudnia 2007, 15:18
Wczoraj poznałem księdza Mariusza, który będzie naszym przewodnikiem i opiekunem w czasie zuchwałej wyprawy w góry. Szprechać potrafi biegle, czym ja niestety nie mogę się pochwalić. Będzie więc tłumaczył tamtejszą mowę na ludzki. W razie draki zastosuję uniwersalny język ciała ;). Ogólnie zrobił na mnie dobre wrażenie. Mimo, że jest osobą duchowną zachował odrobinę zdrowego rozsądku i lubi się napić piwa. To bardzo dobrze o nim świadczy. Niestety, dziwnie się czułem słuchając jego głosu. Wielu księży jakoś tak dziwnie moduluje głos by brzmiał potulnie, służalczo wręcz. Ksiądz Mariusz nie jest wyjątkiem. Cholewa jak on to robi. Po jego wyjściu próbowałem odezwać się w ten sposób i nic. To chyba lata treningu... (całkiem nieźle wychodzi mi natomiast śpiewanie w tym stylu, czym doprowadzam Olgę do pasji).
Po ustaleniu technicznych szczegółów wyprawy k. Mariusz roztoczył przed nami wizję miejsca o niebiańskiej wręcz urodzie. Ośnieżone szczyty górskie, błękitne niebo i wspaniałe panoramy... Jego opowieść zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Uwielbiam takie miejsca i poczułem ogromną radość. Już za miesiąc będę mógł to oglądać na własne oczy a nie tylko w wyobraźni.