Wczoraj znów zadzierałem głowę do góry i spoglądałem na przeciwległy blok. Jakbym miał szansę JĄ dostrzec. Wciąż zaprząta moje myśli, wciąż pamiętam JEJ słowa i tęsknię. Wieczory to chwile gdy mogę się wyciszyć. Życie w pośpiechu, coś czego nigdy nie rozumiałem i wręcz pogardzałem stało się także i moim udziałem. Chęć sprostania oczekiwaniom gna mnie i poświęcam się prawie całkowicie pracy. Po powrocie do domu zastanawiam się po co tak gonić. To jest na szczęście przejściowe, już dziś widzę, że mam większy luz. Przez ten pośpiech jeszcze bardziej doceniam chwile spędzone na swobodnym rozmyślaniu. Lubię te chwile i wolę być wtedy sam. Późnym wieczorem wychodzę z domu, zabieram psa i spacerujemy sobie. Nigdy bym nie przypuszczał, że taka prosta i drobna rzecz może dać tyle radości. Oczywiście w większym czy mniejszym stopniu gnam za dobrami materialnymi. Zawsze miło coś sobie kupić. Sobie albo komuś ;). Jednak to, co naprawdę daje radość jest we mnie. Miło mieć świadomość samowystarczalności. W najgorszym razie zatopię się w marzeniach. Niczego więcej mi nie trzeba.
Dziś Karolina była ostani raz u nas w pracy. Przechodzi do innej firmy i przyniosła ciasto na pożegnanie. Jest bardzo pociągająca, nigdy nie zwracałem na to uwagi i widać to był błąd. Usiadłem obok niej i nie przepuszczałem żadnej okazji by zbliżyć się do jej ciała. Po trzech porcjach ciasta i dwóch kawach, co przekłada się na jakieś półtorej godziny ucałowałem ją sredecznie. Trzymałem ją przy tym za ramiona i... talię a w zasadzie biodro. Czemuż nie aplikowac sobie takich drobnych przyjemności z ładnymi kobietami. Przypomniała mi się pewna zabawna sytuacja. Byłem w jednym biurze z E. i Dagmarą. Obie chciały mi coś wytłumaczyć i osaczyły mnie z dwóch stron jednocześnie. Obie mają okazałe biusty i przybliżając się coraz bardziej, obie, niemal jednocześnie przytknęły piersi do mych ramion. Myślałem, że od razu się odsuną ale nie, trwały tak chwilkę, do czasu aż skończyły tłumaczyć. Ich wysiłek okazał się daremny bo ja wcele nie wiedziałem o czym one mówią. Nie myślałem już o tym.
Czasem mały gest albo uśmiech potrafią zmienić humor. Szkoda, że Olga tego nie wie. Jej ulubionym zajęciem jest zamartwianie się i użalanie nad własnym losem. Wiem, że ma powody. Niektóre z tych powodów związane są ze mną inne nie. Każdy ma jakieś przykre wspomnienia. Takie ciężarki, których dźwiganie okazuje się czasem bardzo trudne. Tylko po co cały czas nad tym deliberować. Może i potrafiłbym jej pomóc, pocieszyć, utulić... ale po takim czasie ciągłego biadolenia mam już tego dość.
Pierwszy listopada jest dla mnie trudnym dniem. Nie daję tego po sobie poznać ale w tym czasie wdzierają mi się w głowę natrętne myśli. Jest jeden grób, którego jeszcze nigdy nie odwiedziłem. Minęło 11 lat a ja nie jestem jeszcze na to gotowy. Jeszcze nie.